Rozdział 4 - Pogrzebane - Nadya Wylla Sherwood
Bowiem ci, którzy nas rozumieją, biorą w niewolę część nas samych.
- Jak to? Co jest z nim nie tak? - pyta zaskoczona Mella
- Damon nigdy nie miał zbyt dobrej reputacji - odzywa się stojący nieopodal Benji.
- Ale dlaczego ?
- Powiedzmy, że ma problemy z odróżnianiem ... - tłumaczy nieporadnie Light, dosyć interesujący opiekun Aileen.
- Dobra od zła - kończy Damon z goryczą w głosie.
- Cześć kolego - wita go Benji i podaje rękę, którą po chwili wahania przybysz ściska.
- Witaj, Benjaminie... - odpowiada.
W tej chwili rozbrzmiewają pierwsze zdania ceremonii pogrzebowej. Dostrzegam wśród żałobników Samuela i coś się we mnie gotuje...
- Spokój Nadya - rozkazuje mój opiekun.
- Co? Teraz czytasz w moich myślach? - denerwuję się.
- Dopiero teraz zauważyłaś? - dziwi się Aileen. - Mnie Light sprawdza od początku.
- W takim razie Benji się nie chwalił - odpowiadam jej.
Dziwnie jest tak rozmawiać z kimś w takiej samej sytuacji. Prawie jakbym miała koleżanki.
Rozglądam się po obecnych ludziach.
- To on mnie zabił - wskazuje Mella na jakiegoś faceta koło trzydziestki.
- Nieźle... Co mu zrobiłaś? - pyta z zaciekawieniem Benji. Widać że też nie ma doświadczenia w niektórych sprawach.
- Śledziłam go, trochę groziłam...
- A ja myślałam, że ty jesteś z nas najgrzeczniejsza - wyjawia Aileen.
- No cóż, ode mnie jest na pewno - rzucam na te słowa.
- A ty jak zginęłaś? - pyta mnie Damon, ale po nim widać brak zaangażowania.
- Zastrzelili mnie.
Słysząc to Aileen cicho gwiżdże a Mella szeroko otwiera oczy. Aniołki nie reagują zbyt żywiołowo.
- Tak, tak... Ale to wina Olivera - wskazuje na byłego kolegę z klasy.
- Serio? - dopytują dziewczyny.
- Echem... Zwiałabym glinom, ale ten musiał mnie przytrzymać - wyjaśniam.
- A teraz jesteś jego stróżem, więc się pilnuj - dodaje Benjamin.
- Masz podopiecznego? Myślałam że tylko mnie kopnął ten zaszczyt.
- Ja też mam, moją ciotkę Annę.
Gawędzimy tak jeszcze chwilę gdy zauważamy, że w naszą stronę idzie Oliver.
- Ej, jakim cudem on nas widzi? - pyta zadziwiona Aileen.
- Myślałam, że to normalne, mnie on widzi od zawsze, a to, że was widzi... No nie wiem, Benji możesz to wyjaśnić?
- Hmm... Wydaję mi się , że wasz kolega ma po prostu bardzo dobry Wzrok.
- Wzrok? Co ty pieprzysz? - denerwuje się, a Damon i Aileen cicho chichoczą.
- Panuj nad sobą trochę. Wzrok, nie taki normalny, tylko Wzrok do rzeczy nadnaturalnych. Pisze się to dużą literą.
- Dobra, dotarło.
- Cześć Wam wszystkim - wita się Oliver. Czasami rozbraja mnie jego pewność siebie, chociaż dopiero niedawno tak naprawdę go poznałam.
- Cześć Oliver - mówią razem Mella i Aileen.
- Dziewczyny, przykro mi z waszego powodu.
- Och, daj spokój, jest okej.
- Oliver, masz świadomość że właśnie rozmawiasz ze ścianą? - pytam lekceważąco.
- W takim razie bardzo interesująca ta ściana.
Oliver rozmawia z Aileen i Mellą o Wzroku, bo jak zdążyłam wywnioskować ich podopieczni nie mogą ich dostrzec. Ja tymczasem obserwuje mój pogrzeb.
- Nie rozumiem jak ta durna baba śmiała tu przyjść - mówię w pewnym momencie.
- Kogo masz na myśli? - interesuje się Damon.
- Moją byłą sąsiadkę. To też pośrednio jej wina, ona wezwała gliny. Ach, pewnie przyszła pocieszyć biednego Samuela...
- Benjamin nie zazdroszczę ci twoja uczennica da ci jeszcze popalić - szczerzy się Light.
- No fakt. Nieźle ci wybrali na początek - dodaje Damon.
- Jak na razie nie mam z nią większych problemów - chwali mnie jednak mój opiekun.
Po pogrzebie pierwszy raz udaję się do Ciemności, aby jak tłumaczył mi Benji - odzyskać siły. Dziwne, bo nie czułam się tak jakbym tego potrzebowała.
- Ty jesteś niezwykła, wiesz? - spytał mnie chwilę przedtem mój opiekun.
- Tak, wiem, nie musisz mi mówić.
- Nie o to chodzi. Twój podopieczny ma niesamowicie dobry Wzrok, a ty... Masz mnóstwo siły jak na początkującą. Może to przez takie połączenie, ale czyżby to było dzięki Olivierowi? Albo on dzięki tobie?
- Wiesz, nie jestem za bardzo zmęczona, ale już wole iść do tej ciemności niż słuchać twojego mamrotania.
I tak pierwszy raz wylądowałam w miejscu-nicości.